Gdy pracownicy potrzebują szkolenia międzykulturowego. Dla HR-owców i nie tylko

W tym artykule opowiadam o tym, dlaczego szkolenia z różnic kulturowych mogą zmienić wyniki finansowe Twojej firmy.  Wyjaśniam też, jak ważne jest, by szkolenie takie dopasować do etapu, na którym jest Twój klient wewnętrzny. Na koniec rozwiewam wątpliwości co do tego, czy osoba dłużej przebywająca za granicą staje się z automatu ekspertem ds. kultury danego kraju.

 Międzykulturowa komunikacja to koronkowa robota

Wiedza o komunikacji międzykulturowej daje podstawowe narzędzia do  efektywnej pracy międzykulturowego zespołu czy komunikacji z zagranicznym partnerem. Sprawia, że w wielu sytuacjach zamiast dyskomfortu poczujemy zrozumienie i empatię. Ostry ton niemieckiego partnera zaczniemy rozumieć jako intensywną chęć dojścia do prawdy. Milczenie Japończyka odbierzemy jako przestrzeń podarowaną nam do zagospodarowania. Amerykański uśmiech zinterpretujemy jako chęć stworzenia przyjaznej atmosfery, ale jeszcze nie otwartość. I tak dalej.

Są to, zdawałoby się, drobiazgi. Jednak budowanie relacji to właśnie taka koronkowa robota. Gdy pęknie jedna nitka, zniszczona może zostać cała nasza
praca i zaangażowanie. Każdy chyba zna relacje i biznesowe układy, które
rozpadły się z takich niby błahych powodów.

Dlaczego nie widzimy potrzeby szkoleń międzykulturowych?

A jednak nie każdy widzi potrzebę takich szkoleń. Ba, nie każdy dostrzega w ogóle, że istnieją jakieś uwarunkowane kulturowo czy społecznie różnice między ludźmi. Świetnym przykładem jest pewien dyrektor firmy informatycznej. Powiedział mi, że jego problemem nie są różnice kulturowe, tylko fakt, że w zespole złożonym z Polaka, Kolumbijczyka i Hindusa ogromną trudność sprawiają różnice czasu. Podczas gdy team rozpierzchnięty po różnych kontynentach spotyka się faktycznie z dodatkowymi wyzwaniami, różnice kulturowe stanowią w takiej grupie obiektywny fakt. Kolumbijczyk może żartować co niemiara, szczególnie gustując w kawałach i uwagach dotyczących wyglądu innej osoby czy życia miłosnego.  To może zrazić do niego obu kolegów. Z drugiej strony Latynosowi może wydać się, że ci Polacy są potwornie spięci i poważni. Z kolei w komunikacji z kolegą z Indii, pierwszym problemem bywa angielski, który może być dla drugiej strony kompletnie niezrozumiały. Polak może czuć się zaskoczony, otrzymując od mało znanych kolegów zdjęcia z rodzinnych imprez. No i jak zgadnąć, że kolega z Indii mówi „nie”, skoro zasadniczo na wszystko się zgadza, co najwyżej z mniejszym lub większym entuzjazmem? Te przykłady to tylko wierzchołek góry lodowej.

Mimo tych problemów często słyszę – ,,nie, to nie są różnice kulturowe”. To są problemy personalne, zaburzona osobowość, skrzywiony charakter etc. Rezultatem takiej ograniczonej perspektywy bywa utrata nie tylko tysięcy, ale też miliardów złotych. Te same przyczyny mogą wywołać w dużej skali nieudane fuzje, nieefektywność zespołów, rosnącą niechęć, lub co gorsza poczucie wyższości jednych narodowości wobec drugich.

 

Świetnie ujął to badacz tematu Alexander Thomas. Bazowe warunki, by szkolenie międzykulturowe  padło na żyzny grunt to:

  • aktywne próby zrozumienia różnic między własnym a czyimś systemem kulturowym
  • wykorzystanie niekomfortowych sytuacji jako okazji do szukania wytłumaczenia i zrozumienia różnic na tle kulturowym.

Kluczowa więc jest ta pierwsza diagnoza – gdzie przyczyny problemu upatrują Twoi pracownicy, menedżerowie? Na jakim są poziomie świadomości? To zagadnienie doskonale obrazuje schemat stworzony przez amerykańskiego socjologa Miltona Benetta, zwany Rozwojowym Modelem Wrażliwości Międzykulturowej

 Schemat ten pokazuje, że na początkowym etapie większość ludzi odrzuca istnienie różnic kulturowych. Tak jak ryba nie zauważa wody, w której pływa, tak osoba mająca małe doświadczenie na polu międzykulturowym będzie uważała, że to, co jest jej bliskie i znane, jest takimż dla innych. Spotykane osoby będzie traktowała zgodnie z własnymi kryteriami dobrego wychowania, moralności, pisania maili czy komunikowania się. Zachowania drugiej strony, niezgodne z tymi normami, będzie oceniała negatywnie. Tym samym amerykański uśmiech uzna za miły ale fałszywy, milczącego Japończyka oceni jako skrajnego introwertyka a otwarcie krytycznego Niemca weźmie za brutala. Na tym etapie opowiadanie o np. wymiarach kulturowych Hofstede jest przedwczesne. To moment, gdy klientowi wewnętrznemu należy uzmysłowić i niejako udowodnić, że różnice kulturowe w ogóle istnieją, że on sam jest produktem konkretnej kultury i opowiedzieć, czym w ogóle jest kultura z punktu widzenia etnologa. Najlepiej też, jeśli oporny klient wewnętrzny poprzez zadania warsztatowe sam odkryje, co jest na rzeczy.

Kolejne etapy rozwoju międzykulturowej świadomości prowadzą potem aż do punktu, gdy w codziennym życiu i naszym sposobie myślenia integrujemy perspektywy różnych kultur. Skupimy się wtedy na jak najlepszym zrozumieniu narodowości, z którymi pracujemy,  godząc się jednocześnie z faktem, że każda ludzka relacja niesie w sobie ziarnko niepewności.

Syndrom wiecznego turysty

Jeszcze jedna ciekawostka. Nawet jeśli konkretna osoba spędziła wiele lat, pracując w jakimś kraju czy krajach, to jeszcze nie oznacza, że prezentuje dojrzałość i świadomość międzykulturową. To właśnie brak adaptacji i głębokiego zrozumienia drugiej kultury jest ważną przyczyną tworzenia się gett narodowości imigrantów w danym kraju. Wielu ekspatów pozostaje na zawsze gdzieś na początkowym etapie skali Benetta, uznając kulturę gospodarza za ciekawą, atrakcyjną pod pewnymi względami, ale jednak nie mając chęci jej lepiej zrozumieć. Taka postawa nazywana jest „syndromem wiecznego turysty”.

Na koniec jeszcze jedna ważna sprawa. Często słyszę, że „mamy przecież naszą kulturę korporacyjną”, tak, jak by to załatwiało temat. Przyjrzyj się wtedy, jak ta sama kultura korpo wygląda w różnych międzynarodowych oddziałach Twojej firmy. Jak myślisz, dlaczego niby ta sama kultura jest tak różna?

Jeżeli uważasz, że to najwyższy czas, by porozmawiać o kulturze i komunikacji międzykulturowej w Twojej firmie, zapraszam do kontaktu. Napisz do mnie przez social media lub na  kontakt@kasiaszelemej.pl Zapraszam do śledzenia mojego profilu na Linked in i w wersji bardziej luźnej na Facebooku..

Katarzyna Szełemej-Pobożniak.

PS. Moje zdjęcie na górze zostało wykonane w hinduistycznej świątyni w Singapurze. Rysunek skali Benetta pochodzi ze strony https://mhd92.wordpress.com/2014/11/23/where-i-stand-on-the-bennett-scale/.

 

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *